Morze Martwe to obowiązkowy punkt wyjazdów do Jordanii czy Izraela. Nic dziwnego, że fascynuje i przyciąga turystów – jest to miejsce nietypowe i niezwykłe, uważane nawet za cud natury. Nazywane morzem jezioro bezodpływowe jest najniżej położonym miejscem na świecie (ok. 430,5 m poniżej poziomu morza!), a charakteryzuje je bardzo duże zasolenie – ok. 9 razy większe niż w oceanach! Dzięki temu kąpiąc się w Morzu Martwym w zasadzie nie trzeba nawet umieć pływać – przez tak duże stężenie soli można bez problemu dryfować na powierzchni wody. Znane są też zdrowotne właściwości wody z Morza Martwego – jest ona bogata w minerały, które mają pozytywny wpływa na układ nerwowy i reumatyzm, świetnie działają na skórę, a także pomagają w leczeniu niektórych alergii. Dzięki temu usytuowane wzdłuż wybrzeża uzdrowiska i SPA cieszą się bardzo dużą popularnością.

Znikające jezioro

Niestety Morze Martwe niedługo może przestać istnieć. Jego wody zasilane są tylko przez jedną, niegdyś dużą rzekę, dziś zaledwie mały potok – Jordan. Ilość wody wpływającej do Morza Martwego stale się zmniejsza, a w dodatku otoczenie pustyni powoduje, że wody jeziora parują dużo szybciej niż innych, otwartych akwenów. Eksperci szacują, że co roku poziom morza spada o około 1 m! Przyczyniają się do tego też zmiany klimatyczne oraz działalność człowieka – np. przemysł kosmetyczny. Wszystko to powoduje, że jezioro wysycha w zastraszającym tempie.

Morze Martwe w Jordanii

Wybrzeże Morza Martwego w Jordanii ma około 50 km, a wzdłuż niego prowadzi Jordan Valley Highway. Już z daleka jezioro wygląda niesamowicie – turkusowa woda pośrodku pustyni, otoczona delikatną mleczną mgłą.

W Jordanii większość plaż znajdujących się nad Morzem Martwym jest prywatnych, a wstęp na nie kosztuje dosyć sporo. Ponieważ nie zależało nam na całodniowym plażowaniu, zdecydowaliśmy się więc na krótki wypad na dziką plażę. Objechaliśmy prawie całe wybrzeże (w końcu nie jest wcale aż tak długie) i okazało się, że najlepsze miejsce mieliśmy tuż pod nosem czyli zaraz przy wjeździe do Wadi Al Mujib. Publiczna plaża ma jednak swoje minusy. Trzeba liczyć się z tym, że jest brudno (jak wszędzie w Jordanii) i nie ma żadnej infrastruktury turystycznej. A w tym przypadku, po kąpieli w “tłustej” wodzie prysznice akurat bardzo by się przydały. Trzeba było więc improwizować – kupiliśmy kilka dużych butelek wody, aby móc się później opłukać.

Kąpiel w Morzu Martwym

“Plaża”, którą wybraliśmy znajdowała się tuż obok drogi głównej, więc trochę obawialiśmy się rozebrać, jednak obok nas grupka turystów również zażywała kąpieli, co trochę nas ośmieliło. Zresztą ruch na tej drodze był w zasadzie znikomy, a w większości i tak byli to turyści. Dla bezpieczeństwa lepiej kąpać się jednak w spodenkach i kąpielowym topie.

Już samo wejście do wody nie było łatwe – boso niemalże nie dało się chodzić przy brzegu, gdyż osady mineralne były bardzo ostre i śliskie – trzeba uważać, żeby się nie skaleczyć. Trzeba być też świadomym tego, że na brzegu Morza Martwego pełno jest zapadlisk i uskoków, które nie zawsze są widoczne.

Szybko okazało się też, że wyprawa na kanioning przed kąpielą w morzu nie była dobrym pomysłem. Każde zadrapanie, otarcie i nawet mała rana po zetknięciu z tak słoną wodą piekło niesamowicie! W zasadzie odebrało mi to całą radość z kąpieli, bo czułam się jakby w moja skórę wbijało się setki ostrych igieł. Sama woda była ciepła, jakby tłusta i lepka i faktycznie zostawiała na ciele osad. No i nawet ja z moją znikomą umiejętnością pływania, w końcu mogłam sobie pozwolić na wodne szaleństwo – prawdopodobieństwo utonięcia jest faktycznie znikome – woda w zasadzie sama nas unosiła. Trzeba jednak uważać aby nie zamoczyć oczu, co może je mocno podrażnić.

Mimo wszystko, jest to doświadczenie, którego trzeba spróbować!