Długo zastanawialiśmy się, w jaki sposób będziemy poruszać się na Sri Lance. Autobusy to bardzo popularny środek transportu, a w dodatku bardzo tani. Ma jednak swoje minusy – przede wszystkim nie wszędzie się dojedzie, a poza tym trzeba się dostosować do rozkładu jazdy, nie pozwala więc na dużą mobilność i elastyczność. Często wybierane przez turystów są pociągi – ich trasy są niezwykle malownicze, bilety bardzo tanie, a w dodatku dają możliwość poznania wielu ciekawych ludzi, zarówno turystów jak i miejscowych. Mają jednak te same wady co autobusy. W dodatku, jak się okazało na miejscu, bilety na popularnych trasach czasami naprawdę było ciężko kupić z dnia na dzień, co potrafiło pokrzyżować plany. Naszym wyborem numer jeden był więc wynajem samochodu, ale szperając po internecie natrafiłam na jeszcze jedną ciekawą opcję, o której niewiele osób wie, a mianowicie wynajem własnego… tuk-tuka.

Co to jest tuk tuk

Krótko mówiąc tuk-tuk to niewielki, trzykołowy pojazd – takie skrzyżowanie motocykla i rikszy. W środku ma kabinę dla kierowcy i miejsca siedzące dla pasażerów z tyłu (może się na nich zmieścić trzy osoby – ale raczej postury Azjatów). Kierownica jest taka jak w rowerze lub motocyklu. Tuk-tuki na Sri Lance oraz w innych azjatyckich krajach są dosyć popularnym środkiem transportu i często są używane jako taksówki, głównie w miastach lub na niewielkich dystansach.

Gdzie wynająć tuk-tuka

I tak więc robiąc brainstorming i research przed wyjazdem trafiliśmy na stronę firmy Tuk Tuk Rental, na której to można wynająć sobie tuk tuka na Sri Lance. Długo zastanawialiśmy się czy to dobry pomysł – po pierwsze przez 3 tygodnie pobytu mieliśmy zamiar zrobić całkiem sporo kilometrów, zastanawialiśmy się więc czy tuk tuk temu podoła. Po drugie – bezpieczeństwo. Jak się tym jeździ? Jak z kolizyjnością? W dodatku przecież na Sri Lance panuje ruch lewostronny, więc to kolejna niedogodność. No i jak z bagażami? Często przecież po drodze będziemy się zatrzymywać, a tuk tuk przecież nie ma drzwi (!), więc co z pozostawionymi na miejscu rzeczami? A co w razie deszczu? Pytań i wątpliwości mieliśmy wiele, koniec końców uznaliśmy jednak, że będzie to świetna przygoda i zdecydowaliśmy się na wypożyczenie tuk tuka.

Jak działa Tuk Tuk Rental?

Tuk Tuk Rental to firma, która wypożycza tuk tuki od lokalnych kierowców i udostępnia je turystom. Dzięki temu kierowcy ci nie tracą pracy – zarabiają po prostu w inny sposób. Tuk tuka rezerwuje się wcześniej przez stronę internetową. Koszt wynajmu to około 20 USD za dzień plus jednorazowy depozyt – 150 USD. Dodatkowo musimy zapłacić, jeśli chcemy wynająć lub oddać tuk tuka w innej lokalizacji niż siedziba firmy w Mount Lavinia (obrzeża Colombo). Aby móc legalnie jeździć po Sri Lance trzeba tez mieć odpowiednie pozwolenie. Można je wyrobić samemu na podstawie międzynarodowego prawa jazdy, lub zlecić to Tuk Tuk Rental – koszt papierów plus ich pośrednictwa to 40 USD za jedną osobę (wyrobienie pozwolenia na własną rękę kosztuje 15 USD). Przed otrzymaniem tuk tuka, w biurze firmy obejrzeliśmy jeszcze film instruktażowy, a manager oddziału opowiedział nam jak działa tuk tuk, jak radzić sobie z różnymi sytuacjami (potencjalne wypadki, uszkodzenia, awarie, spotkania z policją itp.). Dodatkowo jeden z pracowników przeprowadził szkolenie praktyczne – lekcję jazdy, aby pokazać nam praktyczne zastosowanie przekazanej nam wiedzy. Taka lekcja trwa tyle, ile czasu potrzebujecie na opanowanie prowadzenia tuk tuka. Dodatkowo, mogliśmy wybrać sobie tuk tuka spośród aktualnie dostępnych – różnią się one nieznacznie drobnymi szczegółami.

Jak się jeździ tuk tukiem?

Sama nie prowadziłam tuk tuka, bo kierowcą mianowałam towarzyszącego mi A., ale od strony technicznej prowadzenie tuk tuka raczej nie jest trudne. Co może sprawiać trudności to dostosowanie się do warunków jazdy i zasad panujących na tamtejszych drogach, a raczej ich braku. Wymuszenia pierwszeństwa, skręcanie bez kierunkowskazów, jazda bez świateł i inne tego typu przewinienia drogowe zdarzają się tam nagminnie, trzeba być więc przygotowanym na różne zachowania innych kierowców i zachować ostrożność. Najgorzej jeździ się oczywiście w dużych miastach, ale poza nimi jest dużo bardziej spokojnie. Tak jak w innych azjatyckich państwach najważniejszą nieformalną zasadą jest “większy ma pierwszeństwo”. Ciężarówki i autobusy bardzo często wymuszają pierwszeństwo, niebezpiecznie wyprzedzają i spychają mniejsze pojazdy na pobocza, co może być tragiczne w skutkach, szczególnie na wąskich górskich drogach. Ograniczenie prędkości jakie obowiązuje tuk tuki na wszystkich drogach to 40 km na godzinę – z prędkością więc nie poszalejemy (chociaż nam zdarzało się rozwijać “zawrotną” prędkość 60km/h, za co raz nieomal nie dostaliśmy mandatu). Patrole policji można spotkać dosyć często przy drogach, ale jeśli nie przekracza się prędkości to raczej nie zostanie się zatrzymanym.

Niedogodności

Największą niedogodnością była dla nas pogoda. Na początku naszego wyjazdu często padał deszcz, a jak wiadomo tuk tuk nie ma drzwi, ma za to płachty, które można zapiąć na tylne wejście i częściowo na przednie, ale tylko na tyle żeby nie zasłaniać lusterek, przez co woda i tak często dostawała się do środka. Dodatkowo płachty te są najczęściej czarne, przez co zasłaniają pasażerom cały widok. Kolejną uciążliwością było pokonywanie na raz dużych dystansów. Choć w zasadzie rzadko nam się zdarzyło jechać w ciągu dnia więcej niż 70-80 km, to już każdy taki dystans dawał nam się we znaki – droga dłużyła się, przez prędkość z jaką tuk tuk może jechać. Na początku bardzo też martwiliśmy się o bagaże (bo często zostawialiśmy je w tuk tuku), ale jak się okazało niepotrzebnie – nigdy nic nam nie ukradziono, nic nie zginęło. Sri Lanka to buddyjski kraj, ludzi bardzo wierzących, kradzieże więc zdarzają się niezwykle rzadko. Dla bezpieczeństwa jednak gdy już mieliśmy zostawić gdzieś tuk tuka na dłużej, zostawialiśmy go w okolicy jakiegoś straganu czy sklepiku i prosiliśmy właściciela czy sprzedawcę o pilnowanie go, w zamian za niewielką opłatę, ale mam wrażenie że nawet i bez tego tuk tuk byłby bezpieczny.

Awaryjność tuk tuków

Tuk tuki są bardzo lekkie, więc kiedy się zepsują, wystarczy dwóch lub trzech kierowców, aby go podnieść. Potrzeba też tylko jednej osoby, aby go w razie czego popchnąć. W zależności od stanu tuk tuka, jakiego się ma (wiadomo, są starsze modele i nowsze, i czasem ciężko to ocenić na pierwszy rzut oka), mogą się zdarzać różne awarie. Nam też przydarzyło się kilka drobnych usterek – musieliśmy wymieniać kable od skrzyni biegów, przeciekający filtr od paliwa czy naprawiać światła. Koszt naprawy był naprawdę niewielki, a gdybyśmy mieli paragony to przynajmniej część kosztów naprawy zwróciłaby nam wypożyczalnia (ale ani razu nie dostaliśmy paragonów, ale nawet o nie nie prosiliśmy). Gdy tylko przydarzała nam się jakaś awaria, albo w ogóle tylko zatrzymaliśmy się na chwilę żeby sprawdzić czy wszystko z tuk tukiem jest ok, natychmiast ktoś z lokalsów przy nas się zatrzymywał i pytał czy nie potrzebujemy pomocy. W razie czego bardzo łatwo jest uzyskać pomoc, nie ma więc co martwić się na zapas.

Czy tuk tuk to dobry wybór?

Podsumowując, mogę z całym przekonaniem stwierdzić, że wynajęcie tuk tuka to był dobry wybór. Mieliśmy pełną mobilność, mogliśmy jechać tam gdzie chcieliśmy, kiedy chcieliśmy i nie mieliśmy żadnych ograniczeń. Mogliśmy swobodnie, w każdym miejscu, w dowolnej chwili zatrzymać się, gdy tylko zobaczyliśmy coś ciekawego. Mogliśmy zboczyć na mniej uczęszczane drogi i dotrzeć do miejsc, do których dociera mało turystów. Często wzbudzaliśmy sensację i zainteresowanie, ale też ogromną sympatię wśród miejscowych. Wielu lankijczyków zagadywało nas żeby porozmawiać o tym, jak nam się prowadzi tuk tuka, a w razie potrzeby wiele osób garnęło się do pomocy, dzięki czemu poznaliśmy wielu miłych ludzi. Niewątpliwie jest to przygoda, którą zapamiętamy do końca życia.

***

O jeżdżeniu tuk tukiem mogłabym pisać jeszcze długo i pewnie nie poruszyłam tu wszystkich kwestii, dlatego jeśli macie jakieś pytania piszcie śmiało w komentarzach!