Sierpień, sezon urlopowy w pełni, a w perspektywie długi weekend, który każdy chce wykorzystać jak najlepiej. Nie ma co marzyć o kupnie biletów lotniczych w dobrej cenie, bo te już dawno wyprzedane. Cała Polska za to będzie pewnie zakorkowana. Zastanawiamy się, gdzie moglibyśmy pojechać samochodem, za granicę, ale niezbyt daleko, żeby nie stracić zbyt dużo czasu. Praga, Budapeszt, a może Wiedeń? Pada na ten ostatni i jest to strzał w dziesiątkę!
Wiedeń to świetnie miasto na weekendowy wypad. Mimo że weekend w Wiedniu to oczywiście za mało, by zobaczyć wszystkie jego atrakcje, przez dwa-trzy dni można całkiem sporo zobaczyć, bez biegania po mieście i odhaczania kolejnych atrakcji i po prostu miło spędzić czas.
Naschmarkt
Nasz hotel zlokalizowany był przy ulicy Rennweg, z której z łatwością można się było udać piechotą do historycznego centrum miasta. Swoje pierwsze kroki skierowaliśmy do Naschmarkt – czyli słynnego targu “łasuchów”. Zlokalizowany nieopodal przepięknego gmachu Opery Wiedeńskiej targ to kilkadziesiąt (-set?) stoisk z produktami spożywczymi z całego świata, a także restauracje, bistro-bary, puby i różnego rodzaju przybytki gastronomiczne, gdzie zjeść można chyba wszystko, czego dusza zapragnie.
W soboty odbywa się tu także pchli trag staroci – prawdziwa gratka dla zbieraczy takich jak ja. Kupić można tu wszystko – od mebli, dywanów, dekoracji przez książki, stare monety, pamiątki po biżuterię, ubrania, galanterię – słowem każdy znajdzie tu coś dla siebie. W dodatku ceny wcale nie są wygórowane i oczywiście można się targować. A można upolować całkiem fajne, designerskie perełki. Ja na takich targach mogłabym buszować godzinami, niestety mój partner nie jest aż tak cierpliwy… Z Naschmarkt przywiozłam sobie jednak ceramiczną doniczkę z lat 60-tych.
Nachmarkt odwiedzają nie tylko turyści, ale przede wszystkim miejscowi – muszę przyznać, że było to świetnie miejsce na spędzenie sobotniego przedpołudnia i idealne miejsce na lunch.

Stare miasto w Wiedniu
Po południu natomiast wybraliśmy się na spacer po wiedeńskim starym mieście, które robi wrażenie swoim imperialnym rozmachem i architektonicznym ładem. Stare miasto w Wiedniu wpisane jest na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Przy budynku słynnej Opery Wiedeńskiej tym razem skręciliśmy w prawo i dalej w jedną z najsłynniejszych handlowych ulic Wiednia – Kärntner Straße, która doprowadziła nas do prawdziwego cudeńka – Katedry św. Szczepana. Przepiękna Katedra robi wrażenie zarówno architekturą, zdobieniami jak i rozmachem i rozmiarem. Stephansdom czy też Domkirche St. Stephan znajduje się przy Stephansplatz, w samym sercu miasta. To najważniejszy kościół w Wiedniu i duma miasta. W środku zobaczyć można gotycki ołtarz i wiele dzieł sztuki, a także grobowce rodziny Habsburgów. W pobliżu znajduje się też barokowy kościół Świętego Piotra, w którym odbywają się koncerty organowe. Jeśli chodzi o kościoły, to warto też zobaczyć kościół św. Karola (Karlskirche) z pięknie zdobionymi kolumnami. Jest to jedna z najsłynniejszych barokowych budowli w Europie!
Niezwykle imponujący jest Hofburg – główna rezydencja Habsburgów aż do 1918 roku. Dzisiaj, mieści się tutaj między innymi siedziba prezydenta Austrii (w skrzydle Leopolda). Cały kompleks ma aż 18 skrzydeł, 54 klatki schodowe, 19 dziedzińców i 2600 pokojów! Mieści się tutaj też kaplica pałacowa, Austriacka Biblioteka Narodowa, hiszpańska szkoła jeździecka oraz kilka muzeów, m.in. skarbiec królewski. Przy pałacu znajduje się też bardzo fajny park, w którym można sobie usiąść na trawce i odpocząć.
Niedaleko Hofburga znajduje się Museum Quartier, czyli dzielnica muzealna. Kompleks tworzy kilka muzeów, galerii, restauracji, kawiarni i sklepów. Wśród tych muzeów znaleźć można Leopold Museum, Muzuem Sztuki Współczesnej (MUMOK), Kunsthalle, Tanzquartier (centrum tańca) i Architekturzentrum (centrum architektury). W pobliżu znajduje się też Kunsthistorisches Museum i Muzeum Historii Naturalnej. Jest więc z czego wybierać!
Z dzielnicy muzeów ruszyliśmy w stronę Ratusza, wcześniej jeszcze podziwiając budynek parlamentu, który został zbudowany w drugiej połowie XIX wieku, nie wiedzieć czemu naśladując sztukę starożytnej Grecji. Wiedeński Ratusz (Rathaus) z kolei wybudowany został w stylu neogotyckim i robi naprawdę duże wrażenie. Wieża Ratusza wznosi się na wysokość 98 metrów, ale na jej szczyci znajduje się jeszcze ponad trzymetrowa postać „Żelaznego Radnego” ze sztandarem. Ponoć do budowy Ratusza zużyto 30 milionów cegieł i 40 000 metrów sześciennych naturalnego kamienia, a wewnętrzny dziedziniec jest największym tego typu w Europie. Zarówno w środku, jak i przed Ratuszem odbywają się różne wydarzenia, m.in. słynne wiedeńskie bale, a zimą, na zewnątrz, jarmark bożonarodzeniowy.












Rozrywka
Nałsynniejszym miejscem na rozrywkowej mapie Wiednia jest chyba słynny Prater, który my postanowiliśmy sobie odpuścić. Dlaczego? Wydawało mi się, że to miejsce jest pełne turystów, zresztą nie przepadam za tego typu rozrywkami. Za to, trochę przez przypadek, odwiedziliśmy odbywający się akurat przy wiedeńskim Rathaus (czyli Ratuszu) Festiwal Filmowy. Festiwal trwał przez cały sierpień, a licznym pokazom filmowym (filmy wyświetlane były na ogromnym ekranie zawieszonym na Ratuszu) towarzyszył mini festiwal smaku. W pobliżu Ratusza swoje podwoje otworzyły pop-upowe restauracje, puby i budki z przysmakami. Spróbować można było zarówno lokalnego jedzenia, jak i kuchni z różnych regionów świata: hinduskiej, meksykańskiej, włoskiej i nie tylko. Czyli znów trafiliśmy do kulinarnego raju – wychodzi na to, że w Wiedniu tylko jedliśmy i jedliśmy. A skoro o jedzeniu mowa…

Co jeść w Wiedniu?
Ponoć podczas pobytu w Wiedniu nie można nie spróbować słynnego sznycla po wiedeńsku – no cóż, jeśli kiedyś zostanie opracowana wegetariańska wersja tego specjału to chętnie spróbuję… Oryginalny Wienerschnitzel zawsze jest zrobiony z cielęciny, której mięso jest dosyć drogie. Jeśli cena będzie podejrzanie niska, to najprawdopodobniej trafiliście na podróbkę – Schnitzel Wiener art – czyli kotlet z wieprzowiny. Nie da się ukryć, że kuchnia austriacka raczej nie stroni od mięsa, stąd my często stołowaliśmy się w restauracjach z włoską kuchnią, których w okolicach starego miasta było chyba więcej niż austriackich. Za to desery jedliśmy tylko austriackie. Przede wszystkim Apfelstrudel – ciasto z jabłkiem, a do tego Wiener Melange – kawa po wiedeńsku z lekko ubitym mlekiem. Pyszne są też austriackie lody, szczególnie te w lodziarni Zanoni & Zanoni.
Dodaj komentarz